Polskie szambo bulgoce dalej wyrzucając coraz większy smród. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę naszym drogim Czytelnikom na wątpliwą skuteczność organów kontrolnych w Polsce. Teraz wyszło szydło z worka. Nie chodzi tu o obwołaną jeszcze przed wyborami nową premier. Na kolejny gwóźdź do trumny rządzącego układu urasta niejaki Kwiatkowski, którego Donaldinio namaścił na szefa NIK-u, by chronił lewe interesy towarzyszy partyjnych. Niezorientowanym chcieliśmy przypomnieć, że wcześniej piastował on funkcję Ministra Sprawiedliwości. Możemy domniemać ze stuprocentową pewnością, że ministerialna wiedza ma służyć gangsterskim układom.
W tym momencie odsyłamy Was drodzy Czytelnicy do protokołów pokontrolnych sporządzanych przez kontrolerów NIK, które to protokoły znajdują się na ich oficjalnej stronie. Bardzo często protokoły te zawierają stwierdzenie „mimo stwierdzonych nieprawidłowości, działalność prowadzona dobrze”. Tak też został potraktowany były prezes parku , wyłoniony poza konkursem niejaki Godlewski. Tenże „geniusz” ekonomiczny na początku swojego urzędowania podjął „strategiczną” decyzję wypożyczając sławny samochód „służbowy” „Subaru” modelu, który określany jest jako połączenie średniej wielkości rodzinnego kombi i SUV-a. Model ten można również określić jako luksusowa terenówka. Koszt wypożyczenia tego cacka obciążył biedny park kwotą ponad 110tyś. złotych. Po co Godlewskiemu taka bryka?
Problem w tym, że przez pierwsze dni przyjeżdżał do pracy samochodowym chrabąszczem m-ki Peugeot, jakim z reguły porusza się biedota. W żaden sposób nie pasowało to do prezia, który nosił się a’la Tusk - pisaliśmy o tym wcześniej. Trochę władzy, a zaraz z człowieka wychodzi prostactwo i drobnomieszczaństwo. Kontroler NIK-u w swoim protokole określił działanie Godlewskiego jako niedopuszczalne, ale generalnie wszystko jest cacy.
Nie wszystkim naszym Czytelnikom wiadomo, że w Katowickiej Delegaturze NIK-u nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora. Z posiadanych informacji wynikało, że obecny dyrektor miał być rzetelnym fachowcem. Dziś jednak wiadomo dlaczego powstają podobne, manipulowane protokoły. Każdy chce pracować. Trudno w dzisiejszych czasach jest przeciwstawić się partyjnym kacykom. Do chwili wyboru Kwiatkowskiego funkcjonowała gentelmeńska umowa w myśl której prezes NIK- u zawsze wywodził się z opozycji. Kwiatkowski kierując się chyba jedynie hipokryzją zrezygnował z członkostwa w partii. Nawet fąfle szefa NIK-u oceniają najważniejszy organ kontrolny z politowaniem „ - Wspaniała instytucja (NIK - przyp. red.), gratuluję ci - zwróciła się do Kwiatkowskiego Bieńkowska. - Ja nie wiem, jak ona ma ciągle dalej 60-procentowe zaufanie, rzeczywiście, opinii publicznej. Dobrze, że nikt się temu w szczegółach nie przygląda - odpowiedział Kwiatkowski.(wp.pl)”.
A gospodarka finansowa w tej instytucji? Koń by się uśmiał. „Nie stwierdzono nieprawidłowości w gospodarce finansowej Najwyższej Izby Kontroli - stwierdził niezależny audytor, który na zlecenie marszałka Sejmu skontrolował działalność NIK. Prawo przewiduje przeprowadzanie takich audytów co najmniej raz na 3 lata”. Wyobraźcie sobie jak kombinator (dwukrotnie służbowo objechał równik) b. marszałek sejmu Sikorski kontroluje fąfla Kwiatkowskiego. Tak na marginesie ciekawi nas, czy nowa władza postawi tego fircyka przed Trybunałem Stanu za kwestionowanie oficjalnej polityki państwa. Okazuje się także, że platformiano- PSLowski układ rządzący kieruje się leninowską zasadą „kadry decydują o wszystkim”. „Szefowa gabinetu politycznego premier Ewy Kopacz Jolanta Gruszka załatwiła Kornelowi D. stanowisko wicedyrektora jednego z departamentów w Najwyższej Izbie Kontroli - wynika z informacji, do których dotarło Radio Zet”. Aż trudno w to uwierzyć! Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski (44 l.) miał załatwiać stanowiska najbliższym współpracownikom Ewy Kopacz (59 l.)! Według Radia Zet pracę miał dostać znajomy Jolanty Gruszki, czyli byłej szefowej gabinetu politycznego premier. Z przyjacielskim interesem do szefa NIK miała też dzwonić sama europoseł Julia Pitera (62 l.), do niedawna pilna recenzentka moralności PiS”. Do tego należy jeszcze dodać posła-gangstera Burego, który wpływał na obsadę dyrektorów delegatur NIK-u, by zrozumieć tragizm sytuacji w administracji rządowej.
Jak donoszą dobrze poinformowane źródła rośnie poważna opozycja wewnątrz partyjna. Ważne dla nas jest to, że część partyjnych kacyków w końcu zrozumiała, że „betonowymi butami” platformy są różnej maści kombinatorzy, którzy jak gówno przyczepili się do płynącego okrętu. Lokalni platformiani bonzowie i tak postawili na swoim, no może z drobnymi wyjątkami i zajęli bezpieczne lokaty na listach wyborczych. A wyjazdowe posiedzenia rządu i nieudolne zabiegi premierzycy są komentowane: „Kopacz tu, Kopacz tam, Kopacz ch… zrobi nam”. Przyszłość premierzycy ps. „Dama z Szydłowca” jest postrzegana z perspektywy przychodni w Szydłowcu: „Przychodzi baba do lekarza, a lekarz to Kopacz”.